Damien Hirst w Tate Modern - o wystawie
Najgłośniejszą pracą Damiena Hirsta jest "For the Love of God" - ludzka czaszka wysadzana diamentami. Sprzedano ją, podobno, za 50 mln funtów, czyli ponad 0,25 miliarda złotych. Wokół dzieła było dużo medialnego zamieszania, a przeważająca opinia mówiła o Hirscie jako hohsztaplerze, który obnaża rynek sztuki. Jak płytkie jest patrzenie na Hirsta tylko przez pryzmat materialnej wartości jego prac pokazuje ostatnia wystawa
londyńskiej Tate Modern.
Wystawa podzielona jest na dwie częsci - pierwsza to "czaszka', druga - pozostałe praca. Czaszka umieszczona w osobno stąjącym, czarnym prostopadłym pomieszczeniu. Wewnątrz panuje całkowita ciemność, a jedynym jasnym punktem jest czaszka. Od diamentów nie można oderwać wzroku - są na całej powierzchni, nawet jeżeli zajrzy się od spodu - nie ma nawet milimetra powierzchni bez brylantu. - Ile to może kosztować; - Ile to pracy; - Przepiękne! - Takie są pierwsze wrażenia. Ale za chwilę myśl: - To przecież ludzka czaszka. - Ale to jednak piękne! - Ale czaszka.. Stoi się tak w ciemności ze zwrokiem wlepionym w czaszkę, myśli kotłują się w głowie. Już tylko to dzieło wystarczyłoby za całą wystawę.
Bardzo rzadko sztuka ma taką siłę oddziaływania.
Co czeka dalej?
Wystawa zbiera najważniejsze prace Hirsta z ostatnich 20 lat. Przy przechodzeniu z pomieszczenia do pomieszczenia warto brać pod uwagę kolejności, w jakiej eksponowane są prace. Zaczyna się od mocnego uderzenia:
A Thousand Years, 1990
W szklanej gablocie leży krowi łeb, z którego na posadzkę wycieka strużka krwi. Obok głowy jest skrytka, w której umieszczono larwy much. W gablocie jest ciepło, dzięki czemu z larw wykluwają się muchy, które latają swobodnie wewnątrz gabloty, żywiąc się mięsem z krowiego łba. Nad łbem zawieszony jest insect-o-meter - czyli siatka pod prądem, która uśmierca owady. Na naszych oczach rozgrywa się cały cykl życia: muchy rodzą się, żyją, umierają. Rzecz robi piorunujące wrażenie. Znowu - jak przy czaszce - kilka myśli bije się między sobą. Najpierw pretensja: jak można sobie urządzać taką inżynierię nad muchami; dajcie im pożyć spokojnie, w swoim środowisku; nie mamy prawa dokonywać takiej ingerencji. Ale zaraz - przecież nie tylko muchy wiodą takie życie. Czym się ono różni od naszego!?
In and Out of Love, 1991
Dwie sale dalej znów trafiamy na żywe stworzenia. Tym razem w wilgotnym i ciepłym pokoju urzędują piękne, kolorowe motyle. Mają porozkładane miseczki z owocami, na których żerują. Momentami obserwowanie motyli jest jak wizyta w zoo. Rzadko ogląda się z bliska takie cuda natury. Można zapomnieć o ciężkich myślach z poprzedniej sali. Zaraz jednak pojmuje się dwuznaczność, dwuznaczność która towarzyszy każdemu dziełu Hirsta: przypadkowo lub nie, po wyjściu od motyli znajdujemy się w pokoju, w którym pod sufitem zawieszony jest insect-o-meter. Dlaczego tutaj? Dla kogo jest przeznaczony? – Tu nie ma much. Dla nas? Znowu te upiorne myśli. Teraz już można się poczuć jak mucha z gabloty chwilę wcześniej.
The Incomplete Truth, 2006
To najważniejsze dwa dzieła tej wystawy. Pozostałe są może nie mniej znaczące, ale akurat nie byłem po nich tąpnięty jak po muchach i motylach. Wystawę zamyką dzieło The Incomplete Truth: biały gołąb wzbijający się do lotu. Po tylu mocnych przeżyciach robi się wreszcie cieplej na sercu - biały gołąb, gołąbek pokoju - zatem Hirst jest jednak optymistą, po tym wszystkim, co nam wcześniej pokazał.
Ale zaraz... gołąbek jest przecież martwy...
Komentarze
Prześlij komentarz